środa, 23 października 2013

Rozdział 7

Nie odpisałam nic na sms-a od Cesca. Nie chciałam z nim rozmawiać. Chociaż kusiło mnie, by dowiedzieć się o co mu chodziło. Dalej nie wiem kto namieszał i w czym. Może kiedyś się dowiem. 
Gdy wstałam rano, umyłam się, ubrałam i spakowałam kilka rzeczy do torby. Jechałam z ciocią na południe Hiszpanii kilka km dalej od Cartageny. Chciała zabrać mnie do jej drugiego mieszkania, które było usytuowane w ciszy i spokoju z dala od ulicznego gwaru. Blisko dobrego szpitala. 
Termin porodu zbliżał się wielkimi krokami. Zaczynałam się już bać. Będę sama. Cristian i Laia nie mogli do mnie dołączyć, a Geri, Geri też nie. Miał inne ważniejsze sprawy. Mama akurat leżała chora w łóżku. No nic, musiałam dać sobie rade sama. Jakoś będzie. Ważne by malutka była zdrowa.

Wieczorem już byłam z ciocią w Maladze. Piękne miasto. Rozpakowałam się w swoim nowym pokoju i wyszłam na balkon. Widok z okna był przepiękny. Od razu się w nim zakochałam. Usiadłam na leżaku i zamknęłam oczy. Musiałam się wyluzować. Za bardzo ostatnio się denerwowałam a lekarz kategorycznie mi tego zabronił. Ale za dużo ostatnio się działo. 
Poleżałam chwile i musiałam zadzwonić do Gerarda. Wzięłam telefon i zadzwoniłam:

- Geri? Cześć. Słuchaj Cesc napisał mi wczoraj, że on już wszystko wie, że nikogo nie miałam, że dziecko jest jego itd i że ktoś strasznie namieszał. Nie wiesz o co chodzi?
- Cześć Charlotte. Cesc Ci tak napisał? Nie, nie wiem o co chodzi. Ale nie słuchaj go. Może za dużo wypił i teraz pieprzy głupoty. Nie przejmuj się nim. Jak malutka?
- Bardzo dobrze. Kopie i rośnie. - roześmiałam się i porozmawiałam chwile jeszcze z nim i rozłączyłam się. Może i miał racje, że Cesc coś wypił i wymyślał głupoty. Bo niby kto mógł namieszać? Eh. To wszystko jest jakieś dziwne. Mam dość. Odłożyłam telefon i położyłam się znów na leżaku. Aż zasnęłam. 

                                                                - Cesc -

Spakowałem się szybko i pojechałam na lotnisko. Kupiłem bilet i wsiadłem w samolot. Dobrze, że czasami przydaje mi się to nazwisko. Samolotem będzie szybciej. Niestety musiałem sam tam dotrzeć, bo ani Tello ani Laia nie mieli jak ze mną lecieć. Wiedziałem tylko, że mam szukać Charlotte w Cartagenie, bo Pique nie chciał nic więcej powiedzieć. Dzwoniłem do niej chyba już ze sto razy, ale nie odbierała. Kurde, że też musiałem się tak wkopać w to bagno. Mam nadzieje, że wszystko się ułoży między nami, bo nie darowałbym sobie tego gdybym stracił ją i dziecko.
Właśnie, dziecko. Przecież Charlotte nie długo rodzi. Nawet nie wiem czy to chłopczyk czy dziewczynka. W ogóle ani razu nie widziałem jej jak wygląda. Straciłem 9 msc. To sporo czasu. 

Nie całą godzinę zajął mi lot do Cartageny. Stanąłem przed lotniskiem i nie wiedziałem co robić. Nie wiedziałam gdzie mam iść przecież nie wiem gdzie mieszka teraz. Zadzwoniłem do Tello-nic nie wiedział, Laia też nie. Kurde. Co mam zrobić? Dzwonie do Charlotte. Oczywiście nie odbierała. Ale zaraz chwila! Jej matka na pewno wie. Zadzwoniłem i ładnie poprosiłem o adres mieszkania Charlotte. Udało się. Wsiadłem do taxi i od razu pojechałem pod wskazany adres.
Zapukałem do drzwi i czekałem aż ktoś mi otworzy. Wyszła pani w fartuszku. 
- Dzień dobry. Jest Charlotte?
- Pani Charlotte nie ma. Wyjechała wraz ze swoją ciocią dziś rano.
Co?! Wyjechała? Znowu? Kurde. Ja to mam pecha. Ledwo ją znalazłem tzn myślałem, że ją znalazłem, ale jednak nie.
- Gdzie wyjechała?
- Nie wiem czy mogę panu powiedzieć. Nie znam pana. - kurde babo jak to nie znasz Fabregasa? Pomyślałem i prosiłem ją o adres chyba z pół godziny. Na szczęście ugięła sie i podała mu ulice i miejscowość do której pojechała. 

                                                             - Charlotte -

Eh, ale mnie zmogło spanie. Chwyciłam za telefon, bo chciałam zobaczyć która godzina, ale od razu rzuciło mi się w oczy ilość nieodebranych połączeń od Cesca. Jeju, czy on nie ma co robić tylko wydzwaniać do mnie? 
Westchnęłam cicho i wstałam z leżaka. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki i kakao. Nikogo więcej nie było w domu. Musiałam zostać sama w domu, ale mogłam chociaż odpocząć. Usiadłam i dobrze nie ugryzłam kanapki gdy zadzwonił ktoś dzwonkiem do drzwi. Kurcze kto to? Pomyślałam i wstałam. Podeszłam do drzwi i gdy go zobaczyłam myślałam, że zaczne rodzić.
- Cesc? Co tu robisz?
- No w końcu Cie znalazłem. Musimy poważnie pogadać.
- My nie mamy o czym, nie rozumiesz? Skończyło się. Nie ma nas i nie będzie. Zostawiłeś mnie i dziecko. - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Jednak on nie odpuszczał. Dzwonił jak głupi. 
- Charlotte no. To Gerard wszystko wymyślił! On mi powiedział, że Ty masz gościa w Paryżu a Tobie powiedział, że wróciłem do Danielli a to nie prawda!
Co ? Gerard nas okłamał? Otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego.
- To Gerard? Kłamiesz. Nie mógłby tego zrobić. Przecież się zmienił. To mój brat. - powiedziałam prawie krzycząc a z moich oczu popłynęły łzy. Cesc nic nie powiedział tylko wszedł do środka i mocno mnie do siebie przytulił. Tak bardzo mi tego brakowało. Tęskniłam za nim, za jego dotykiem i ciepłem.
- Przepraszam Cie. Przepraszam, że go posłuchałem. Nie wiem czemu nie uwierzyłem Tobie. - powiedział a ja w ogóle nie odchodziłam od niego. Cały czas wtulałam się w jego ciało.
- A Daniella i wasz synek?
- Daniella nie jest w ciąży. I nie była. Okłamała mnie i Ciebie. Razem z Gerardem to uknuli. 
- Co? Przecież wysłała mi zdjęcie usg.
- Na pewno to nie było jej zdjęcie. 
Nie mogłam w to uwierzyć co mi mówił. Jak tak mogli? Gerard drugi raz mnie zranił. To nie jest mój brat.. On w ogóle mnie nie szanuje ani nie kocha. Znowu zamydlił mi oczy, by mnie skrzywdzić.

Weszliśmy z Cescem do mojego pokoju. Usiadłam w fotelu i próbowałam to wszystko pojąć i poukładać sobie w głowie. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nie wiem czy mam wybaczyć Cescowi. 

piątek, 18 października 2013

Rozdział 6

Czas tak strasznie płynął, że nie wiedziałam kiedy umknął mi kolejny miesiąc. Powoli oswajałam się z tym, że sama wychowam mojego maluszka. To był już 3 miesiąc, więc mogłam się dowiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka. 
Tak strasznie chciałam się podzielić tą wiadomością, że będę miała córeczka, wszystkim chciałam powiedzieć kogo znam. Nawet Cescowi chciałam dać znać, ale nie. Nie mogłam. Nie może się dowiedzieć. On w ogóle się do mnie nie odzywa. Nie wiem co się z nim dzieje. Zresztą nie pyta o mnie Gerarda, bo zapewne Gerard powiedziałby mi o tym. W końcu mają dobry kontakt ze sobą. 
Tęskniłam za domem, za mamą, za Cristianem, Laią, ale nie mogłam pokazać się w Barcelonie. Dzień za dniem uciekał mi strasznie. Nudziłam się trochę w tej Cartagenie, bo nic nie robiłam. Nie pracowałam, tylko pomagałam cioci i chodziłam na zakupy oraz na plaże. Już zdążyłam nawet kupić kilka ciuszków dla małej. Nad imieniem nie zastanawiałam się jeszcze. Za wcześnie. Przez pół roku jeszcze moja mała może mieć kilka różnych imion. Ale na pewno coś dla niej ładnego znajde. Ubrałam się ciepło i wyszłam z domu na spacer. Dotarłam aż na plaże. Usiadłam na piasku i rozglądałam się myśląc nad tym co się stało i nad tym co się stanie jeszcze.

                                                                - Cesc -

Coraz bardziej zacząłem tęsknić za Monic. Tak bardzo kusiło mnie, by do niej zadzwonić. Dowiedzieć się co u niej, gdzie jest, co robi, kiedy wróci. Ale jednak duma nie pozwalała mi na to.
Po treningu gdy wsiadłem do auta i już miałem ruszać gdy do mojej szyby zapukała ona. Tak, Daniella. Nie wiem co chciała, ale głupio było mi odjechać z piskiem opon. Odsunąłem szybe i zapytałem:
- Jakiś problem?
- Cesc, musimy pogadać. Mam kilka ważnych pytań do Ciebie.
- Do mnie? Niby jakich?
- Pogadajmy w jakieś kawiarni dobrze?
- Ok, wsiadaj,
Wpuściłem ją do samochodu chociaz nie wiedziałem co chce i co kombinuje. Dotarliśmy do pobliskiej kawiarni i usiedliśmy przy stoliku zamawiając dwie kawy. 
- Słucham Cie. Mów szybko, bo nie mam czasu.
- Cesc, nie jesteś już z Monic, prawda? Słyszałam, że Cie zdradziła. Tak mi przykro. Na prawde.
Powiedziała robiąc te swoje smutne oczka. Matko, jak ja mogłem z nią być.
- I to mi chciałaś powiedzieć?
- Nie. Chciałam Ci coś pokazać. - podała mi kopertę a ja w ogóle nie wiedząc co w niej jest otworzyłem i od razu mało nie spadłem z krzesła.
- Co to ma być?!
- Cesc, będziemy mieli synka.
- Że co?! Synka?! Jakiego synka! Przecież nie spaliśmy ze sobą, jakim cudem?
- Oj nie pamiętasz? Kilka miesięcy temu byliśmy razem przecież. Ja już od dawna wiem, ale stwierdziłem, że nic Ci nie powiem, bo zerwałeś ze mną itd itp ale teraz postanowiłam, że powinieneś wiedzieć, więc Ci mówie. Cieszysz się?
Myślałem, że mam zawał. Ona w ciąży ze mną?! I Monic też podobno?! Boże. Zwariuje z tymi laskami. Nie to nie może być prawda. Kurwa! Ale się wkopałem. 
Nie mogłem tam dłużej siedzieć. Musiałem iść. Pożegnałem się z nią i wyszedłem szybko z kawiarni, wsiadłem w samochód i wróciłem do domu. Nie mogłem się ogarnąć przez kilka godzin. To był dla mnie szok. Daniella w ciąży, Monic też.. Ale przeciez Monic nie jest w ciąży ze mną, więc zostaje mi Daniella tylko. Do tego zawsze chciałem mieć synka, by móc brać go na mecze a później z nim grać. Powoli oswajałem się z tą myślą. Musiałem coś zmienić w swoim życiu i zadbać o Danielle i synka.

                                                                    - Monic -

Posiedziałam troche nad wodą i robiło się już zimno. Miałam się już zbierać gdy dostałam mms-a. Hm ciekawe od kogo i co to. Otworzyłam a od razu w oczy rzuciło mi się zdjęcie USG. Czyje to? Nie znam numeru.

/ Witam. Z tej strony Daniella. Myślałaś, że uda Ci się naciagnąć Cesca na kase? Przykro mi. Cesc nie jest taki głupi. Nie uwierzył Ci w ciąży, ale za to i tak Cesc będzie szczęśliwym tatą. Będziemy mieli synka! Pozdrawiam, Dani. /

Co ?! Cesc będzie miał syna z nią ? O Boże. Czemu? Za co to wszystko? Cały czas pod górkę. Od razu po moich policzkach polały się łzy. Wstałam i szybkim chodem wróciłam do mieszkania. Nie mogłam nadal uwierzyć w to, że Cesc zostanie tatą.. A ja? A nasza córeczka? Gdzie ona jest w tym wszystkim? Nie może o niej zapomnieć. Przecież tak samo będzie jego dzieckiem jak i ich syn. To było strasznie. Co takiego zrobiłam, że spotykają mnie takie nieszczęścia? Czy to wszystko przez to, że chciałam zemścić się na Gerardzie?
Wzięłam telefon i nie wytrzymałam. Musiałam napisać do Cesca.

/ Gratuluje synka. Szkoda, że zapominasz w takim razie o mnie i o naszym dziecku. Szkoda. Ale dbaj o nich. Ja dam sobie rade. Monic. /

Wysłałam i od razu poszłam pod kołdre. Zawinęłam się w kłębek i oczywiście moje oczy zalały się łzami. 

                                                          - Jakiś czas później -

- Cristian coś musimy zrobić z Gerardem. Musimy powiedzieć Cescowi, że to Gerard wszystko wymyślił. Monic nie długo rodzi. Do tego ta Daniella. Tak się wszystko skomplikowało. 
- Laia, chodź jedziemy do klubu. Tam powinien być Cesc i Gerard dziś. 

Po kwadransie byliśmy na miejscu. Laia poszła poszukać Cesca a ja wszedłem do szatni gdzie akurat był Gerard.
- Siema. - przywitałem się z nim i od razu przeszedłem do sprawy. - Chyba musimy pogadać.
- My? A o czym to Tello? 
- To Ty wymyśliłeś tą całą szopkę, że Monic ma chłopaka w Paryżu i, że jest z nim w ciązy a nie z Cescem, prawda?
- Co? Co za głupoty gadasz?
- Nie kłam, mam to nagrane. - skłamałem, ale musiałem wziąć go pod włos, by zaczął sypać.
- Ok to ja wymyśliłem tą całą bajke! Monic nie zasługuje na szczęście, nie zasługuje na Cesca. A to dziecko, tak jest Cesca, nie ma żadnego kolesia innego i sama będzie musiała wychować tego dzieciaka. I nie obchodzi mnie to czy da sobie rade czy nie!

                                                                 - Cesc -

Nie wiem po co Laia zaciągnęła mnie pod szatnie. Spieszyłem się do domu, musiałem wpaść do Danielli i przywieźć jej zakupy. Ale ok zgodziłem się by iść z Laią. Gdy dotarłem z nią pod drzwi zakazała mi wchodzić tylko kazała mi słuchać. Śmiać mi się chciało. Co ona wymyśliła? 
Jednak gdy wsłuchałem się dobrze w to co mówił Gerard i Cristian nie mogłem powstrzymać złości. To jednak Monic cały czas mówiła prawde! Ja pieprze. Tyle czasu straciliśmy przez niego. O nie daruje mu tego! Wtargnąłem do szatni i od razu rzuciłem się na Pique.
- Zaraz wybije Ci wszystkie zęby dziadu! I Ty jesteś moim przyjacielem?! Debilu przez Ciebie staciłem Monic i dziecko! - mówiłem wszystko co mi ślina na język przynosiła. Także nie powstrzymałem do wlania mu kilka razy w twarz. Ładnie obiłem mu pysk, ale zasłużył sobie na to! Przyjaciel? Ta. Przyjaciele tak nie robią. 
Tello i Laia powstrzymali mnie bym nie zrobił mu większej krzywdy. A chciałem tak mu nakopać, by go Shak w ogóle nie poznała. 
Wziąłem telefon i od razu zacząłem wydzwaniać do Monic. Ale mogłem się spodziewać tego, że nie odbierze. Nie dziwiłem się jej. Przeciez zostawiłem ją i dziecko w momencie gdzie najbardziej mnie potrzebowali. Nigdy sobie tego nie wybacze i tego co zrobił Gerard też nie. Już nie jest moim przyjacielem.

                                                             - Monic -

Mój brzuszek był coraz większy. Leżałam na łóżku i masowałam go dłońmi. Malutka nadal nie miała imienia. W ogóle nie wiedziałam jakie imie dla niej wybrać. Nikt nawet mi nie pomagał w dawaniu jakichś pomysłów. Przez całą ciąże byłam sama. No dobrze. Ciocia mi bardzo pomagała, ale mimo wszystko nie miałam nikogo przy sobie kto by mnie przytulił, pocałował, "porozmawiał" z córeczką. Trudno. Damy sobie same rade, prawda mała? Powiedziałam sama do siebie i uśmiechnęłam się. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i nie mogłam uwierzyć. To Cesc! Dlaczego dzwoni? Po co? Nie, nie chce z nim rozmawiać. 
Odrzucałam każde jego połączenie. Mimo iż chciałam dowiedzieć się co się dzieje. Może coś się stało? Eh. Nagle przyszedł sms:

/ Monic! Przepraszam Cie. Przepraszam, że Cie zostawiłem i dziecko. Wybacz mi. Ale on tak namieszał, że do teraz nie moge się pozbierać po tym co się dowiedziałem. Obiecuje, że to wszystko naprawie. Obiecuje. Kocham Cie i nasze dziecko też! /

Że co prosze? Kto namieszał? Z czym? O co chodzi? Nie wiedziałam co się dzieje teraz. Zaczęłam się już denerwować. Ale musiałam się powstrzymać, by nie zacząć rodzić. Akurat byłam sama w domu. Musiałam jednak dowiedzieć się o co tak na prawde chodzi.

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 5

Poranek nie należał do najlepszych. Ze snu wyrwały mnie mdłości, szybko wstałam i pobiegłam do łazienki. Wyszłam po kwadransie cała blada i osłabiona. Znów położyłam się do łóżka i tak miałam przeleżeć cały dzień, ale nie mogłam. Musiałam udać się do klubu i zanieść papiery z uczelni, że biorę urlop dziekański. Nie chciałam tam przychodzić. Nie miałam ochoty pojawiać się na zajęciach a do tego na praktykach w klubie. Oglądać Cesca, który potraktował mnie, nie będe owijać w bawełnę potraktował mnie jak szmate. Nie wiem czy mu to kiedykolwiek wybacze. Postanowiłam wyjechać. Na południe Hiszpanii do mojej chrzestnej. Tam będę miała chwile spokoju i wytchnienia. Mama źle przyjęła wiadomość o ciąży i wyjeździe, ale nie mam innego wyjścia. Nie chce jej tu samej zostawiać, ale musze wyjechać. 

Przespałam sie jeszcze chwilkę i wstałam z łóżka. Ubrałam na siebie luźną koszulkę, jeansy i buty. Do torebki włożyłam kilka potrzebnych rzeczy i papiery. Wyszłam z mieszkania i poszłam na autobus.
Na miejsce dotarłam po 30 minutach. Były okropne korki. 
Gdy stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Na szczęście nie było nikogo na korytarzu. Akurat piłkarze mieli trening na murawie. Zapukałam do drzwi i weszłam do gabinetu medyków.

Wizyta u nich nie należała do najłatwiejszych. Zżyłam się z nimi wszystkimi, ale musiałam odejść. Wyszłam z gabinetu i o mały włos nie zemdlałam. Usiadłam na krześle i powoli przechodziło złe samopoczucie.
- Wszystko w porządku?
Zapytała mnie Laia. Poznalałam ją na jednej z imprez klubowych piłkarzy. Świetna dziewczyna. Da się z nią pogadać o wszystkim i o niczym. Tak samo jak i z Tello, którego dawno nie widziałam.
- Tak tak, już wszystko dobrze. 
- Przyjechałaś na praktyki?
- I tak i nie. Przyniosłam papiery, że na razie rezygnuje.
- Jak to? Dlaczego? Co się dzieje?
- Wyjeżdżam. Sprawy osobiste.
- Chodzi o Cesca? I o tą ciąże?
- Ciąże? Skąd wiesz?
- Wszyscy już o tym mówią. Tzn Cesc już poopowiadał, że podobno go zdradziłaś.
Nie mogłam w to uwierzyć co mówiła Laia. Cesc Ty dupku.. Czemu opowiadasz takie ploty? Pomyślałam i spojrzałam na nią. Musiałam jej to wytłumaczyć. Nie mogłam dopuścić do tego, by krążyły o mnie takie brednie.
- To nie prawda. Nie zdradziłam Cesca. On sobie cos wymyślił, że podobno ja mam kogoś w Paryżu i że to z tym kolesiem jestem w ciązy a nie z nim. A mówie tak, bo podobno chce od niego kase na dziecko. - pokręciłam głową i westchnęłam a na moich policzkach pojawiły sie pojedyncze łzy.
- Ej Monic, spokojnie. Nie możesz się teraz denerwować. Ja Ci wierze. Na prawde.- uśmiechneła się do mnie i przytuliła mnie mocno do siebie. Czułam, że mam w kimś oparcie. Że ktoś w końcu mi zaufał. Uśmiechnęłam sie lekko, ale zaraz mój uśmiech zniknąl gdy zobaczyłam na końcu korytarza jego. Szedł w naszą stronę, ale gdy mnie zobaczył stanął, odwrócił się i odszedł. Uciekł. Przede mną. Czułam do niego taką złość, że miałam ochote mu coś zrobić. Jednak musiałam z nim porozmawiać ostatni raz.
Pożegnałam się z Laią i poczekałam obok samochodu Cesca na niego. Wystałam się trochę jak głupia. Jakby wiedział, że czekam i aż sobie pójde. Ale nie! Nigdzie się nie rusze. Nie mam nic na sumieniu, ale mimo wszystko zależy mi i chce to wyjaśnić.

- Czego chcesz?
- Chce porozmawiać.
- My nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy. Po pierwsze nie życze sobie takich plotek na mój temat, które gadasz w klubie a po drugie mówie ostatni raz, że Cię nie zdradziłam a dziecko jest Twoje. Wierzysz mi? Czy nie?
- Nie. - odpowiedział sucho i wsiadł do auta. Odsunęłam się a on odjechał. 

Wróciłam do domu i od razu zaczęłam się pakować. Płakałam i szybko wkładałam ubrania do walizki. Postanowiłam, że w ogóle nie odezwe się do niego. I na pewno nie zobaczy dziecka. Nie chce kogoś takiego kto w ogóle mi nie ufa. 
Za 2 godziny miałam samolot do Cartageny. Mama odwiozła mnie na lotnisko. Pożegnałam się z nią i z Gerardem, który pojawił się na lotnisku z Shak.
- Geri, nie mów Cescowi gdzie jade. Nie chce by wiedział. Dobrze?
- Nie ma sprawy Monic. - przytulił mnie mocno i poszłam do samolotu.

                                                             - Cartagena -

Po 1,5 godz lotu byłam na miejscu. Z lotniska odebrała mnie chrzestna i od razu pojechałyśmy do jej domu. Rozpakowałam się i porozmawiałam z nią chwile. Chciała wiedzieć co się dzieje.

Mój czas w Cartagenie leciał bardzo szybko. Dzień za dniem tak szybko biegł. Bardzo tęskniłam za Cescem. Wiele razy kusiło mnie by napisać, zadzwonić do niego. Wysłać mu zdjęcie USG dziecka, ale nie. Nie mogłam tego zrobić. Ja nie miałam nic na sumieniu. Nie zdradziłam go. Nie byłam niczemu winna. Kiedy prawda wyjdzie na jaw na pewno będzie żałował, że zostawił mnie i dziecko.

                                                       - Cristian i Laia-

Tak bardzo tęskniłem za Monic. Bardzo dawno jej nie widziałem chyba już 2 miesiące minęło od kiedy wyjechała. Mamy kontakt, ale to nie to samo jak widzimy się oko w oko. Jednak coś mi tu nie pasowało. Gerard i Cesc trzymali się razem jak zawsze najlepsi przyjaciele. No ale skoro Cesc zdradził Monic to Geri raczej nie powinien z nim rozmawiać skoro skrzywdził jego siostre. Dziwne to.
Dotarłem do klubu na kolejny trening. W drzwiach przywitałem się z Laią, która odwoziła Alexisa na trening.
- Cześć Laia. Co słychać?
- A wiesz co leci z dnia na dzień. Nie wiesz co u Monic?
- A żyje sobie w Cartagenie. Odpoczywa, opala się itd jednym słowem obija sie. - roześmiałam się dochodząc razem z nią koło drzwi szatni.
- Cristian posłuchaj. - Laia powiedziała szeptem i przybliżyła się do drzwi szatni podsłuchując rozmowe Gerarda, który rozmawiał przez telefon. 

                                                               - Gerard -

Przebierałem się przed treningiem kiedy to zadzwonił mój telefon, wziąłem go do ręki i odebrałem:
- No siema cześć. Co tam? U mnie wszystko dobrze a nawet świetnie. Pozbyłem się Monic. Rozumiesz to? Udało się po raz kolejny. Wyjechała do Cartageny a Cesc nie jest z nią na szczęście. A właśnie pewnie słyszałeś, że jest z nim w ciąży, ale chłopak myśli, że nie i niech tak zostanie. - zaśmiałem się głośno rozmawiając jeszcze przez chwile ze znajomym.
- Ale z niej głupia laska.

                                                          - Cristian i Laia -

Oniemiałem z wrażenia. To wszystko wymyślił jej własny brat? Ja pierdole co za świnia. Niszczy szczęście osób, które na prawde się kochają. Co za dupek!
- Zaraz mu coś zrobie. - chciałem wejść do szatni, ale powstrzymała mnie Laia.
- Nie. Zwariowałeś? Potem się wszystkiego wyprze jak będziemy chcieli pogadać z nim a Cesc będzie słuchał. Nie zepsuj tego.
Ok przekonała mnie. Musiałem coś zrobić, by to wszystko wyjaśnić. Nie chciałem, by związek Cesca i Monic poszedł na marne przez jakiegoś typa. Wiedziałem, że coś nie gra! Co za cham.

                                                                 - Cesc -

Nie chciało mi się w ogóle chodzić na treningi. Już ponad 2 msc nie miałem żadnego kontaktu z Monic. Strasznie za nią tęskniłem. Nie wiedziałem co się z nią dzieje. Nie wiedziałem gdzie jest, z kim, co robi. Już się pogubiłem w tym wszystkim. A jak na prawde to dziecko jest moje? A nie tego typa. Nie darowałbym sobie tego wszystkiego. Straciłbym ją i dziecko. Ale Gerard jest moim przyjacielem i bratem Monic, więc na pewno wie co i jak było na prawde i nie okłamałby mnie. Nie wiem kurde! Nie wiem co mam myśleć. 
Na pewno mnie zdradziła! Poleciała do tego Paryża nawet się ze mną nie żegnając. Zależy jej na pewno tylko na kasie i na niczym innym nie. Ma tupet dziewczyna. Jak mogłem się w niej zakochać i tak namieszać w swoim życiu. 

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 4

Te kilka dni, które spędziłam w Paryżu nie należały do udanych. Cesc się do mnie w ogóle nie odzywał. Nie wiem co się z nim stało. Wkurzyło mnie to, że nie odbiera ode mnie telefonów. Przestałam, więc wydzwaniać do niego. Zresztą na nic nie miałam ochoty. Tak strasznie źle się czułam od kilku dni, że chciałam tylko wrócić do domu i położyć się spać. 
Ostatni dzień dłużył się strasznie. Po ostatnich zajęciach wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy się pakować. Nagle pakowanie przerwał dźwięk mojego telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz i zobaczyłam, że dzwoni Gerard. Coś na pewno musiało się stać.
- Tak, słucham? Coś się stało?
- Cześć siostrzyczko. Chciałem zapytać kiedy wracasz?
- Właśnie się pakuje. A dlaczego się tym interesujesz?
- A mam dla Ciebie złą wiadomość, ale nie chciałbym Cię denerwować przed wyjazdem. W takim razie opowiem Ci jak wrócisz.
- Ale co się stało? Gerard. Powiedz mi teraz.
- Do zobaczenia w Barcelonie.
Odpowiedział i rozłączył się. Teraz na pewno nie będę spokojna. Dokończyłam pakowanie i pod wieczór pojechaliśmy na lotnisko skąd wylecieliśmy samolotem do Barcelony.
Podróż była straszna. Tak bardzo się denerwowałam. Do tego moje złe samopoczucie w ogóle nie chciało mnie opuścić. Nie wiedziałam co się działo. Tylko jedna myśl przychodziła mi do głowy. Ale to nie mogła być prawda! Kurcze.

Po godzinie wylądowaliśmy na lotnisku w Barcelonie. Taksówką pojechałam do mieszkania gdzie po drodze zahaczyłam o jedno miejsce. Wróciłam do domu i od razu co zrobiłam to poszłam do łazienki wykonać test. Nie wiedziałam dlaczego to robie, ale miałam złe przeczucia. 
Po kilku min gdy wyczekiwałam na wynik testu w moich oczach pojawiły się łzy. Nie to nie możliwe! Pomyślałam i opadłam plecami na łóżku płacząc jak mała dziewczynka. 
Powiem szczerze. Wpadliśmy z Cescem. I co teraz? On się do mnie nie odzywa nawet, jak mam mu powiedzieć, że jestem w ciąży? Kurde, akurat teraz taki pech. 
Leżąc na łóżku cały czas rozmyślałam nad tekstem , który najlepiej i delikatnie dotarł by do Cesca. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do mojej cioci, która była ginekologiem. Na szczęście udało mi się z nią umówić już na wieczór. Chciałam mieć pewność, że to prawda z tą ciążą żeby nie denerwować niepotrzebnie Cesca. 
Weszłam do łazienki i rozebrałam się. Stanęłam przed lustrem i przejechałam dłońmi po swoim płaskim brzuchu. Hm fajnie było by mieć taką malutką kruszynkę i to jeszcze z Fabregasem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do wanny do której wcześniej nalałam wody. Wykąpałam się, wytarłam i ubrałam. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Gdy szłam do gabinetu kilka razy jeszcze próbowałam się dodzwonić do Cesca, ale nadal nie odbierał. Eh.

Po kwadransie dotarłam na miejsce. Ściągnęłam płaszcz a do środka od razu zaprosiła mnie ciocia. Przywitałam się z nią i usiadłam na krześle.
- Co się dzieje Monic? Czy tylko tak chciałaś się zbadać?
- Nie ciociu, to nie zwykła wizyta. Podejrzewam, że jestem w ciąży i chciałabym się upewnić.
- W ciąży? Z Cescem?
- No a z kim innym? Ciociu.
- Przepraszam Cię. To takie zwykłe pytanie. Dobrze połóż się i zaraz się dowiemy.
Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam na łóżku podciągając bluzkę do góry. Bałam się. Bałam się, że zostane z tym wszystkim sama jeśli okaże się, że na prawdę jestem w ciąży.
Zamknęłam oczy gdy poczułam na skórze zimny żel. Po chwili otworzyłam je i spojrzałam na ekran monitora. Nic tam nie wiedziałam. Czarne plamki. Wszędzie ciemno.
- I co widzisz coś ciociu?
- Poczekaj chwilkę.
Byłam strasznie niecierpliwa. Chciałam się już dowiedzieć czy jestem w ciąży czy nie.
- Gratulacje Moniś. To drugi tydzień dopiero. 
- Jestem w ciąży? Na prawde? - zapytałam zszokowana kilka razy, bo nie mogłam w to uwierzyć. Miałam cichą nadzieje, że jednak to nie będzie prawda a jednak. No nic. Na pewno pokocham tego maluszka całym sercem. 

Wróciłam do domu i cały czas przyglądałam się zdjęciom z badań USG. Zeskanowałam je i postanowiłam wysłać je na poczte Cesca. 

/ Kochanie! Wróciłam już. Nie wiem czemu się do mnie nie odzywasz ale mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość. Popatrz to nasze malutkie dziecko . Cieszysz się? Bo ja bardzo. Kocham Cię. / 

Wysłałam i czekałam na wiadomość od niego ale nadal mi nie odpisywał. Nie wiedziałam co się działo. Jutro muszę się z nim spotkać.
Zmęczona, przebrałam się i położyłam spać.

                                                                    - Cesc -

Cały czas rozmyślałem nad tym co powiedział mi Gerard. Monica ciągle dzowniła, ale udawała, że nic nie wie pewnie. Że ja wiem. Leżałem i oglądałem mecz gdy wziąłem laptopa i wszedłem na poczte.
Mail od Monic? Dziwne. Otworzyłem i nie mogłem uwierzyć w to co napisała. Szczęka mi opadła. Ja to? W ciąży? Ze mną? Niemożliwe. To na pewno nie moje dziecko.
Wzięłam telefon i napisałem do niej:
- Musimy się spotkać. Jutro. O 17 w parku tam gdzie zawsze.
Wysłałem i wyłączyłem telefon. Nie chciałem z nią rozmawiać. A na pewno będzie pisać i dzwonić. Kurde! Jeszcze to dziecko. 

                                                                  - Monica -

Odczytałam jego wiadomość i nie mogłam uwierzyć, że nawet nie napisał, że się cieszy. Wiedziałam. Wiedziałam, że zostane z tym sama. Do moich oczu napłynęły kolejne łzy smutku i bezradności. 
- Cześć siostra. 
Zerknęłam na drzwi w których pojawił się Gerard.
- Gerard? Co Ty tu robisz? 
- Wpadłem do Ciebie. Chciałem Ci coś powiedzieć. A do tego coś mnie ruszyło by spotkać się z mamą. 
- Właśnie miałeś mi coś powiedzieć. O co chodzi?
- Chodzi o Cesca. No bo ten, on wrócił do Danielli. Nie wiem czy wiesz, ale podobno już się pogodzili i są razem i planują ślub.
- Co?! Jak to?! Ślub? Przecież jest ze mną. Jej już nie kocha! Mówił mi to! Przysięgał, że nic już ich nie łączy. - zacisnęłam mocno powieki i schowałam twarz w poduszkę płacząc głośno.
- Monic, wiesz jaki jest Cesc. Zresztą nie pasujecie do siebie. 
- Wyjdź, zostaw mnie. Prosze. - powiedziałam głośno nie podnosząc się w ogóle. Gerard wyszedł a ja leżałam tak kilka godzin. To było straszne. No tak. Dlatego teraz nie chce tego dziecka, bo po co mu dziecko. Teraz będzie mu przeszkadzać i tej starej małpie! Ale mu nakopie.

Wstałam i ubrałam się. Poprawiłam makijaż i wyszłam z domu. Dotarłam do parku chwile przed 17 gdzie czekał już na mnie Cesc.
Podeszłam do niego i od razu wymierzyłam w jego policzek i uderzyłam go mocno.
- Ty dupku! Dalej się z tą starą trąbą zabawiasz! A mnie i dziecko najlepiej odstawić jak rzecz, prawda?!
- Co? Co Ty za głupoty gadasz dziewczyno! Nie jestem z Daniellą. A co do dziecka to ono na pewno nie jest moje skoro zabawiasz się w Paryżu z jakimś kolesiem! Zdradziłaś mnie! I na pewno to dziecko nie jest moje tylko tego gościa. Chcesz tylko kase ode mnie wyciągnąć na dziecko a ja na pewno się nie nabiore. Nawet sobie nie marz o mojej kasie!
W ogóle nie mogłam uwierzyć w te słowa, które usłyszałam. Oczywiście wybuchnęłam płaczem i usiadłam. Od razu zrobiło mi się słabo a mój oddech był coraz szybszy i płytki. 
- Daruj sobie scenki. I tak sie nie nabiore. Cześć.
Jego suche "cześć" zakończyło "rozmowe" a raczej kłótnie i odszedł. To było straszne. Ze łzami w oczach wróciłam do mieszkania. Zakopałam się od razu pod kołdre i tak spędziłam resztę dnia.

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 3

Po ostatnim zajściu z Cescem nie miałam w ogóle ochoty na to by pokazywać się w klubie. Było mi wstyd. Nie wiedziałam dlaczego do tego doszło. Zresztą to nie była moja wina. To nie ja jego zaczęłam całować tylko on mnie. No ale ja odwzajemniłam jego pocałunki. Eh. Że akurat do tego musiało dojść. Pech w tym, że widział Nas Gerard. Niestety. Na pewno teraz pomyśli sobie, że chce zranić jego niszcząc przy tym jego przyjaciela i jego związek. Ale to nie prawda. Nie mszczę się na Gerardzie raniąc przy tym jego bliskich znajomych. To on tylko i wyłącznie musi dostać ode mnie a nie inni. 
Na drugi dzień musiałam pokazać się w klubie na praktykach. Tak bardzo nie chciałam tam iść. Miałam nadzieje, że nikt o niczym nie wie. Najchętniej to wcale bym tam nie szła, ale niestety nie mogłam sobie od tak nie przyjść bez powodu. 
Ubrałam na siebie spodnie i luźną koszulkę i zaczesałam szybko włosy w koka. Na nogi założyłam buty i biorąc torebkę wyszłam z mieszkania. Mamy już nie było, więc musiałam zamknąć mieszkanie i biec szybko na autobus. 
Gdy dotarłam na przystanek akurat podjechał autobus którym mogłam dotrzeć na Camp Nou. Założyłam słuchawki i włączyłam radio. Akurat leciała smutna piosenka która od razu napływała dziwne i smutne myśli. Całą drogę zastanawiałam się co mam powiedzieć jesli ktoś zapyta mnie o tą całą akcje z Fabregasem. Na pewno wszyscy pomyśleli by o mnie dziwne rzeczy. Pierwsze "romans" z Tello teraz z Fabregsem. Eh. Czasami żałuje, że się tu pojawiłam. Może nie powinnam w ogóle nawiązywać kontaktów z Gerardem. Może tak miało być po prostu, że on jest tym bogatym i szczęśliwym a ja szarą i biedną myszką, która ledwo wiąże koniec z końcem. Może powinien być moim bratem tylko w myślach. Może powinnam śledzić jego poczynania w tv, widząc jak dobrze gra, strzela bramki i ma szczęśliwą rodzinę. Chyba powinnam się wycofać. Może nie warto mścić się za to co się stało. Ale nadal nie mogę wybaczyć mu tego co wtedy zrobił w restauracji gdzie pracowałam. Tak strasznie mnie to zabolało. Jeśli nie chce mieć takiej siostry to trudno. Ale mógł coś innego wymyślić a nie hasło: Nie znam Pani. To życie jest takie beznadziejne. Inni są szczęśliwi a ja? Cały czas dostaje w kość. Jak nie rozwód rodziców, do tego brak możliwości rozwijania pasji no i wyparcie się przez własnego brata. 
W ogóle nie zauważyłam jak przegapiłam przystanek koło klubu. Musiałam iść kawałek drogi pieszo z dalszego przystanku. Gdy po kwadransie dotarłam pod klub w ogóle nie miałam chęci tam wchodzić. Miałam dziś kompletnego doła. Usiadłam na schodkach i podkuliłam nogi od brode opierając ją na kolanach. Znów w radiu leciała smutna piosenka , nie wiem co dziś z tym radiem. Po chwili nie mogłam się powstrzymać i z moich oczu popłynęły łzy. Byłam bezradna na to co się działo. Wszystko mnie przytłaczało. Byłam taka malutka w tym ogromnym świecie. Nie miałam dobrej znajomej. Nikt się ze mną nie zadawał ze względu na to, że nie miałam pieniędzy. Nie miałam z nim porozmawiać nawet. Cristianowi nie zawracałam głowy, miał swoje ważne sprawy. Ja musiałam sobie dać rade sama. Ale problem w tym, że nie wiedziałam jak. Nie wiedziałam co mam zrobić by było lepiej. By w końcu zaczęło mi się układać.
Siedziałam na schodkach i płakałam jak małe dziecko. Podobno poprzez płacz i łzy robi się lżej na sumieniu. Nie wiem czy to prawda. Jak na razie nie czułam ulgi. Byłam tylko nieźle rozmazana. 
Nagle zauważyłam, że szedł w moją stronę Gerard. Tak bardzo chciałam by podszedł do mnie, usiadł obok i mocno mnie przytulił jak prawdziwy brat. Był coraz bliżej. Szedł w moją stronę i patrzył na mnie. Na pewno strasznie wyglądałam. Może się nie przestraszy. 
Stanął przede mną. Ja patrzyłam na niego a on na mnie. Czekałam aż coś zrobi. I zrobił. Ominął mnie i wszedł do budynku.. Tak. Znów mnie olał. Teraz rozbeczałam się gorzej. Wstałam i pobiegłam prosto przed siebie. 
Po godz krążenia po mieście nawet nie wiedziałam gdzie się znajduje. Robiło się coraz ciemniej. Czułam, że się zgubiłam. Zaczęłam się bać. Wokoło kręciło się tylko kilka osób. Usiadłam na ławce i nie wiem na co liczyłam. Że akurat ktoś znajomy będzie przechodził i mnie stą zabierze? Nie możliwe. Dalej siedziałam i czekałam na cud. Wzięłam telefon i nie wiedziałam do kogo zadzwonić. Do mamy? Nie. Nie chciałam jej martwić. Ale nie miałam nikogo innego. Nie miałam znajomych. Zresztą kto by zostawił swoje sprawy i zaczął mnie szukać. Miałam jeszcze w telefonie numer do Gerarda i Cristiana. Tello nie było w mieście. Został mi tylko Gerard. Bałam się do niego zadzwonić. Ale nie miałam nic do stracenia. Wybrałam jego numer i dzwoniłam. Kilka razy próbowałam, ale on nie odbierał. I tak wiedziałam, że nie odbierze, więc nie wiem po co się fatygowałam i próbowałam dzwonić.
Wstałam z ławki i krążyłam tak po parku. Cały czas miałam wrażenie, że jestem w tym samym miejscu. To było straszne. Czułam jak ktoś za mną idzie. Przyśpieszyłam kroku a po chwili zaczęłam biec. Odwróciłam się po chwili do tyłu i ze łzami w oczach spojrzałam za siebie. Nikogo nie było. Moja wyobraźnia tak strasznie działała, że myślałam, że zaraz wykończe się psychicznie. Do tego było mi strasznie zimno. Telefon się wyładował i wyłączył. Zdążyłam tylko zobaczyć, że już zbliża się 23. Było strasznie późno. 
Nie wiem znalazłam się przy jezdni. Było trochę jaśniej. Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Szłam przed siebie po chodniku chociaż dalej nie wiedziałam gdzie jestem. Po chwili zatrzymał się obok mnie samochód. Nie no znów. Pomyślałam. Nie wiem czy dziś dotre do domu cała. I czy w ogóle dotre.
- Charlotte. - odrzekł jakiś facet. Znał moje imie, ale ja jego nie znałam. Znów przyśpieszyłam kroku i szłam dalej przed siebie ze łzami w oczach. Chciałam do domu. - Poczekaj. - znów odrzekł i złapał mnie za dłoń. Odwróciłam się gwałtownie a mój oddech był coraz szybszy i płytki. 
- O matko to Ty. Co tu robisz? O tej godzinie.
- To samo moge zapytać Ciebie. 
- Tak bardzo mi ulżyło, że to Ty. Przestraszyłeś mnie. - odpowiedziałam i od razu wtuliłam się w Cesca. Tak to był on. Znalazł mnie chociaż nie wiem jakim cudem. Teraz to jednak nie było ważne. Czułam się w końcu bezpieczna. Mocno wtuliłam się w jego ciało nie puszczając go w ogóle przez dobre kilka minut.
- Chodź odwioze Cie. Bo zimno strasznie i ciemno. 
Wsiedliśmy do jego samochodu. Odwiózł mnie pod blok. Teraz musiałam mu powiedzieć gdzie mieszkam. Nie chciałam iść znów sama pomiędzy blokami. Odprowadził mnie także pod same drzwi. Zaprosiłam go do środka. Mamy akurat nie było. Miała 3 zmianę, więc była w pracy.
- Poczekaj tu na mnie. Muszę się wykąpać i przebrać. 
- Poczekam. - uśmiechnął się i usiadł na łóżku rozglądając się po moim pokoju. Ja wzięłam ciuchy na przebranie i udałam się do łazienki. Szybko się wykąpałam. Ubrałam i przyszłam do niego.
- Dziękuje, że mnie tam zmalałeś. Zgubiłam się, nie wiedziałam gdzie jestem. 
Pokręciłam głową i westchnęłam, a Cesc wstał i podszedł do mnie. Przytulił mnie mocno swoimi ramionami. Czułam się znów taka bezpieczna. Nie wiem znowu kiedy i jak to się stało, ale znów zaczął mnie całować. Moje dłonie powędrowały na jego policzki a jego pod moją bluzkę. Nasze pocałunki przeradzały się z chwilą z czułych w coraz namiętne. Szybko pozbył się mojej koszulki a ja pozbyłam się jego. Po chwili wylądowaliśmy w łóżku. Spędzając ze sobą cudowną noc. 

Gdy obudziłam się rano od razu zerknęłam na Fabregasa. Leżał obok mnie i tak smacznie spał, że nie miałam sumienia by go obudzić. Ta noc była na prawdę cudowna. Wspaniale się z nim czułam. Na samą myśl w moim brzuchu pojawiły się motylki i uśmiech na twarzy. Ale chwila! On jest z Daniellą. Matko co my zrobiliśmy.. Teraz na pewno nie może się nikt o tym dowiedzieć. 
- Dzień dobry śliczna. - szepnął cicho Cesc i musnął mój policzek. Spojrzałam na niego i odpowiedziałam mu.
- Dzień dobry. Cesc nie wiem jak to się stało, ale teraz nikt sie nie może o tym dowiedzieć. Ja wiem, że to dla Ciebie to tylko jedna głupia noc i zaraz wrócisz do Danielli, ale na prade nikt nie może się domyślać nawet co tu się stało a w szczególności Gerard.
- To nie była dla mnie zwykła noc i przygoda. Mówiłem Ci, że ostatnio pokłóciłem się z Daniellą. Nie wiem czy chce z nią być. A teraz przepraszam Cie, ale obowiązki klubowe wzywając. Zostań dziś w domu najlepiej. Powiem, że jestes chora. - musnął moje usta i wstał z łóżka, ubrał się i zniknął. 
Westchnęłam głęboko i nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało. 

Nie pojawiałam się w klubie przez tydzień. Dostałam małe wolne na szczęście z powodu rzekomej choroby. Tak bardzo tęskniłam za Cescem. Pojawił się u mnie tylko raz. A Gerard? Nie był u mnie ani nie dzwonił. Dalej się mną nie interesował. 

Po pewnym czasie wszystko zaczeło się układać. Cesc rozstał się z Daniellą i teraz był ze mną. W prasie huczało od plotek, ale mnie to nie interesowało. Zakochałam się w Fabregasie a on kochał mnie. Widziałam to i czułam. Nie obchodziło mnie co myślą inni. Gerard zaczął się do mnie odzywać. Dziwne to troche. Podejrzane, ale może się zmienił. Przemyślał sobie swoje zachowanie i postanowił się zmienić.

Pewnego dnia dostałam informacje, że wyjeżdżamy z roku do Paryża na małe praktyki na kilka dni. Nie miałam niestety żadnego kontaktu z Cescem. Nie wiem co się działo. Nie miałam jak mu przekazać, że jade. Napisałam jednak do Gerarda. 
/ Cześć. Gerard mam do Ciebie prośbę. Przekaż Cescowi, że wyjeżdżam do Paryża na kilka dni na małe praktyki z roku. I powiedz mu by odezwał się do mnie, bo martwie się o niego. /
Wysłałam wiadomość i szybko się spakowałam. Po godz byłam już w samolocie i leciałam do Paryża. 

                                                                   - Paryż -

Gdy wylądowaliśmy od razu zachwyciłam się tym pięknym miastem. Zawsze chciałam tu dotrzeć. Ale mimo wszystko nadal martwiłam się tym, że Cesc się do mnie nie odzywa. Dzowniłam do niego. Pisałam a on nic. Może nie może rozmawiac czy coś ale tyle czasu? Eh. Musiałam się skupić jednak na praktykach by potem dostać dobrą ocenę z zaliczenia. 

                                                                  - Gerard -

- Siema Cesc. Mam dla Ciebie wiadomość.
- No cześć co jest? Tak w ogóle nie wiesz co się dzieje z Charlotte ?
- A właśnie ja w jej sprawie. Pisała do mnie, że jedzie do Paryża. I że nie wie kiedy wróci. 
- Do Paryża? Po co? Nic mi nie pisała.
- To Ty nie wiesz?
- O Czym?
- Ma tam chłopaka. Powiedziała mi nie dawno. Stwierdziła, że to wszystko z Tobą już wygasło. Że to było chwilowe zauroczenie. Jednym słowem chyba się zabawiła. Mówiłem Ci. Ona taka jest. Nie wiem jak może być moją siostrą. Ciągle kłamie. Nieudacznik z niej niezły i kłamczucha. 
- Co?! Jak to?! Chłopaka ma w Paryżu?! Niemożliwe! Głupoty gadasz. Po co by to robiła?
- Nie wiem może po prostu chce się na mnie zemścić wykorzystując do tego Ciebie. Przepraszam Cię stary, ale daj sobie z nią spokój. Nie warto się dla niej poświęcać.
- Kurwa! Jak tak mogła!

                                                                     - Cesc -

Nie wierze, że to zrobiła. Jak tak mogła?! Ja się dla niej poświęciłem. Zostawiłem Danielle. Dla niej. Kariere też poświęciłem. Tyle plotek o Nas było. Co chwile o Nas pisali i teraz znów będą! Zabawiła się mną. Nie no na pewno jej tego nie daruje!

wtorek, 1 października 2013

ROZDZIAŁ 2

                                                          - Tydzień później -

Po całej akcji z "romansem" z Tello po tygodniu wszystko ucichło. Co drugi dzień chodziłam udałam się do  na kolejne zajęcia. Niestety Fabregasa nie było. Miał wolne. Nie wiem czemu. Nie wiem co się stało. Gerard w ogóle się do mnie nie odzywał a moja znajomość z Cristianem była coraz żywsza i ciekawsza. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Był dla mnie jak przyjaciel. 
Od razu w drzwiach spotkał mnie Cesc. Uśmiechnęłam sie i szłam dalej on jednak złapał mnie za ręke i zapytał:

- Witam Panią Pique. Nie wierze, że Gerard nie przyznał się do takiej siostry.
- Hm jakiej ma Pan na myśli.
- Takiej ładniej i zdolnej. I tak w ogóle nie jestem żaden Pan tylko Cesc. 

Uśmiechnął się w moją stronę i wyciągnął dłoń. Lekko ją uścisnęłam a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Nie no dotknęłam dłoni samego Fabregasa. Ah. Wspaniałe uczucie. Porozmawialiśmy jeszcze chwile i Cesc udał się na murawe na trening a ja poszłam jak zawsze do swojego gabinetu i przygotowywałam się powoli na masaże.

Po 2 godz wyczekiwania chłopaki skończyli trening. Dziś przydzielono mi grupę z numerami parzystymi. Na szczęście miałam chwile wolnego od Gerarda, ale za to znów miałam zajęcia z Ceskiem. Idealnie. Mogłabym tak masować i masować tylko jego nawet i przez kilka godzin. 

Gdy w końcu skończyłam prace niespodziewanie Cesc zaprosił mnie do kawiarni. Ok. To samo było z Tello. Wiem. Nie powinnam iść, ale nie mogłam się oprzeć i odmówić. Może nie będą na drugi dzień w gazetach pisać, że przerzuciłam się z Tello na Fabregasa. 
Udaliśmy się do pobliskiej kawiarni, ale do innej niż byłam z Cristianem. Pogadaliśmy, wypiliśmy kawe i skusiliśmy się na małe ciasto. Po godz telefon Cesca nie urywał się od połączeń od Danielli.. Nie wiedziała gdzie jest a ona zapewne się denerwowała.
- Nie odbierzesz ? - zapytałam z ciekawością.
- Nie. Niech się troche podenerwuje. Nic jej nie będzie.
- Stało się coś ? Oczywiście jeśli nie chcesz wiedzieć lub ja nie moge wiedzieć nic to nie było pytania.
- Nie no pokłóciliśmy się wczoraj wieczorem. Zdenerwowała mnie strasznie. Więc teraz stwierdziłem, że nie będę się odzywać i niech przemyśli swoje zachowanie. Może zmądrzeje. 

Ah Cesc pokłócił się z Daniellą. Idealnie. Musze to wykorzystać. Nie no żart. Przecież nic mnie z nim nie łączy i nie jestem laską, która rozbija cudze związki. Posiedzieliśmy jeszcze chwile i Cesc zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Nie zgodziłam się. Nie chciałam mu pokazywać gdzie mieszkam. Mój blok był strasznie brzydki i stary. Jakby tam ze mną przyszedł na pewno szybko by zwiał. Raczej nie wiedział, że nie mam tyle pieniędzy co Gerard. Wymyśliłam, że musze szybko wracać a on niech lepiej wraca do Dani, bo na pewno się denerwuje. Pożegnał się i nasze drogi się rozeszły.

                                                        - Jakiś czas później -

Czas płynął strasznie szybko. Już troche czasu spędzałam z zawodnikami Barcy i wiedziałam o nich coraz to więcej. Moja znajomość z Ceskiem bardzo dobrze się rozwijała. Z Tello hm został moim przyjacielem. Świetny z niego facet. A Cesc.. Dalej nie rozmawiał z Daniellą, ale coraz bardziej zbliżał się do mnie.
Na jednych zajęciach gdy akurat mieliśmy masaże pleców zaszła między nami dziwna sytuacja.

Masując jego plecy czułam pod dłońmi jego każdy mięsień. Był tak dobrze zbudowany. No, ale nie powinnam się dziwić. Każdy dzień pracy nad sobą daje efekt. 
- Dziękuje bardzo. Skończyłam. - uśmiechnęłam się i odwróciłam umyć dłonie. Cesc usiadł na łóżku do masażu i patrzył na mnie. Odwróciłam się i podeszłam troche bliżej. - Jeszcze ? - roześmiałam się cicho a on złapał za moje dłonie i przyciągnął mnie bliżej do siebie. Wstał i musnął delikatnie mój policzek a potem kącik moich ust. Ok. Nie wiedziałam co się dzieje i o co chodzi. Nie zdążyłam nic powiedzieć gdy nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Odwzajemniłam a on całował je dalej. Jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę a moje na jego barku. 
- Co tu się dzieje ?! - krzyknął rozzłoszczony Gerard wbiegając do gabinetu.  - Zwariowałaś ?! Nawet już za zajętych się czepiasz ? Ty zdziro!
- Ej uspokój się ! Nie mów tak do mnie !
Krzyknęłam a Cesc w ogóle nie wiedział co się dzieje. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł szybko z mojego gabinetu. Gerard poszedł za nim a ja zostałam w gabinecie kompletnie rozwalona emocjonalnie. 

                                                                     - Gerard -

Nie no ta laska za dużo tu miesza. Chyba kompletnie rozum jej odjęło. Zachowuje się jak szmata. Nie mogłem w ogóle tego pojąć. Dorwałem Cesca na korytarzu i od razu ostrzegłem go przed nią. Na pewno chciała się zemścić na mnie rozwalając związek mojego najlepszego przyjaciela. Ma laka tupet. Musze z nią pogadać, bo na prawde narobi tu niezłego syfu. 



PS: Przepraszam, że tak mało, ale nie mam dziś sił na więcej.