piątek, 13 grudnia 2013

Epilog

Nie! To niemożliwe! Cesc musi zostać z nami.. Co się tak w ogóle stało? Nikt nie chciał mi powiedzieć. Nie wiem gdzie miał wypadek, kto go spowodował itd. Dlaczego nikt mi nic nie chciał powiedzieć?!
Jego twarz? Przerażała mnie.. Był cały posiniaczony. Miał kilka szwów na brwi. Rozciętą wargę i kilka siniaków. Ręka w gipsie, noga. Co z jego karierą? Nie dojdzie tak szybko do zdrowia. Wiem coś o tym. Dużo się o tym uczyłam. Ok! Zrobie wszystko, pomoge mu, aby wrócił jak najszybciej do formy. Tylko.. Tylko niech się obudzi. Cesc! Prosze.. Krzyczałam do niego cały czas a on nic. Jakby w ogóle mnie nie słyszał. A jak on? Nie, nie umarł. Żyje. Ale dlaczego nie daje znaku życia. Dlaczego się nie budzi.

Lekarz mówił tylko jedno: Prosze czekać. Nic na razie nie możemy Pani dokładnie powiedzieć. 
Nie chce czekać! Chce, aby już teraz natychmiast się obudził i był tu z nami. Żeby wszystko wróciło do normalności. 

Znów krzyknęłam głośno Cesc! I zerwałam się siadając od razu na łóżku. Oddychałam płytko i szybko. Moje ciało było całe mokre. Ręce trzęsły mi się strasznie a serce biło tak mocno jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi.
- Charlotte, co się stało? - od razu zerwał się i Cesc ze spania. Spojrzałam na niego robiąc wielkie oczy jakbym pierwszy raz go zobaczyła w życiu. Przysunęła się od razu i mocno wtuliłam się w niego. Z moich oczu od razu napłynęły łzy. Rozpłakałam sie jak małe dziecko. Cesc objął mnie swoimi ramionami nie wiedząc co się dzieje.
- Kochanie, co się stało? Śniło Ci się coś?
- Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz i będziesz na siebie uważał. Dobrze? Obiecaj!
- Obiecuje, spokojnie. Powiedz co się stało.
- Śniło mi się, że..
- Że?
- Że miałeś wypadek, byłeś prawie cały w gipsie. To było straszne! A do tego wracałeś do Nas z wiadomością o kupnie domu. Matko to było straszne. - pokręciłam glową i opadłam na łóżko przejeżdżając dłońmi po swojej twarzy.
- Oj kochanie. Ale masz sny. Nic mi się nie stanie. Obiecuje. I nie martw się. Wszystko jest dobrze. - przejechał dłonią po moim policzku i musnął moje czoło swoimi ustami. Od razu zrobiło mi się miło i lżej na sercu wiedząc, że jest obok i nic mu nie jest.


Znów czas płynął tak strasznie, że zanim się obejrzałam nadszedł dzień naszego ślubu. Ah. W końcu! Nie mogłam się już doczekać. Ciągłe przygotowania tak mnie zajęły, że w ogóle nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Suknia, buty, fryzura, sukieneczka dla Lilki i garnitur dla Cesc'a.. 
Wstałam wcześnie rano oczywiście i przygotowywałam się na ślub. Pomagała mi mama, Shak i Laia. Jakby nie one to nigdy bym się nie wyrobiła i spóźniła na własne wesele. W końcu dotarłam na plaże. Tam miał odbyć się nasz ślub. Gdy wysiadłam z samochodu od razu poprawiłam swoją suknię i spojrzałam przed siebie. Było tak pięknie wszystko przygotowane. Wszyscy już byli między innymi Gerard i Shak, Cristian i Lorena, Laia i Alexis, Leo i Anto, Xavi i Nuria oczywiście Andres i Anna, a także moi rodzice i rodzina Cesc'a. Też był i on. Przystojny jak zawsze. 



Oczywiście o Liliance też nikt nie zapomniał. Mama trzymała moją małą kruszynkę.



Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam przed siebie. Gdy dotarłam do Cesc'a mój uśmiech nie schodził w ogóle z ust. Odetchnęłam głęboko i zaczęliśmy. Wszystko szło tak jak powinno.
- Ja Cesc biorę Ciebie Charlotte za żonę i ślubuję Ci...
Oboje wypowiedzieliśmy tekst przysięgi małżeńskiej. W końcu. Stało się. Nareszcie zostaliśmy prawdziwą rodziną. Która zawsze trzyma się razem. 


Twarzą w twarz, w ciszy zbliżając się do siebie,
Aż wydłużające się skrzydła zapłoną na zagięciach.
Cóż złego może uczynić nam ziemia,
Abyśmy nie mogli pozostać tu, szczęśliwi?
Pomyśl! Gdy wzniesiemy się wyżej, otoczą nas anioły.
Pragnące zrzucić złocistą kroplę doskonałej pieśni.
Do naszej głębokiej, drogiej ciszy.
Zostańmy raczej na ziemi, ukochany.
Niedoskonałe i przekorne ludzkie nastroje cofną się
Odsłaniając czyste dusze i ustępując im miejsca
Gdzie staną na jeden dzień miłości.
Otoczone ciemnością i godziną śmierci,
Rękę ci daję.

               I czy trwać będziemy, ja przy tobie, ty przy mnie, dopóki żyjemy?


4 komentarze:

  1. Jej,jakie piękne *___* Dobrze,że to bł tylko zły sen i happy end! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh, to tylko sen ;)
    Jak słodkie zakończenie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uffff to na szczęście był tylko sen, a myślałam, że go uśmiercisz o.O
    Szkoda, że to już koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy blog:) Bardzo milo sie czyta.

    OdpowiedzUsuń